Policja boryka się codziennie z różnorodnością ludzi i sytuacji, które bynajmniej nie są rutynowe. Wymaga to od mundurowych stale pełnej gotowości do działania. Poniżej opisuję jedną z takich historii, która doskonale ilustruje powyższe stwierdzenie. Pewnego wieczoru w Gliwicach, w pobliżu miejscowego lotniska, zwrócił uwagę patrolu policyjnej grupy wywiadowczej samochód z małopolskimi numerami rejestracyjnymi.
W naszym regionie dostrzegliśmy ostatnio zjawisko grup przestępczych, które kradną lub próbują kraść samochody. Dlatego nie jest tajemnicą, że policyjne patrole, zarówno te oznakowane jak i nieoznakowane, dokonują kontroli każdego pojazdu, który według nich budzi podejrzenia, zwłaszcza jeżeli są nim przemieszczani młodzi mężczyźni. W tym konkretnym przypadku dało to początek jednej z wielu standardowych kontroli, jakie przeprowadzane są codziennie.
Funkcjonariusze za kierownicą nieoznakowanego radiowozu przedstawili swoje legitymacje policyjne, ujawnili powód kontroli i poprosili o dokumenty kierowcy oraz dwójkę pasażerów. Tym razem kierowca i jedna z pasażerek posiadały przy sobie dokumenty tożsamości, drugi pasażer nie. Należy jednak podkreślić, że prawo nie nakłada obowiązku noszenia tych dokumentów, za to wymaga podania swoich danych na żądanie policji. Młody mężczyzna podał swoje dane. Było oczywiste, że funkcjonariusze będą chcieli je zweryfikować, więc prosili o dodatkowe szczegóły. W odpowiedziach zauważyli pewne wahanie.
Chociaż kierowca i pasażerka, których tożsamość została już potwierdzona, wielokrotnie potwierdzali prawdziwość danych zasłyszanych od swojego kolegi, intuicja policyjnych wywiadowców sugerowała coś innego. Kontynuowali śledztwo i mimo, że legitymowany podawał wiele szczegółowych informacji jak np. imiona rodziców czy nazwisko panieńskie matki, nie był w stanie przypomnieć sobie swojego drugiego imienia. Dodatkowo sprawdzenie danych w policyjnych bazach oraz porównanie zdjęcia z osobą podejrzanie zachowującą się na miejscu incydentu nie dawało korzystnych wyników. Dowódca patrolu postanowił więc zatrzymać osobę w celu wyjaśnienia tych wątpliwości.
Na miejscu okazało się, że mężczyzna podawał nieprawdziwe dane, udając swojego brata. Przyznał, że jest poszukiwany listem gończym i ma już nałożoną karę pozbawienia wolności. Tym samym, 33-latek trafił do policyjnego aresztu i ostatecznie będzie musiał odbyć karę. Dodatkowo jego towarzyszka otrzymała mandat w wysokości 500 złotych za wprowadzenie policjanta w błąd, a kierowca również został ukarany mandatem za potwierdzenie fałszywych danych zatrzymanego. Co ciekawe, obydwoje przeprosili za swój błąd. Warto jeszcze dodać, że kierowca musi zapłacić dodatkowy mandat w wysokości 3000 złotych, ponieważ poruszał się pojazdem bez ważnego przeglądu technicznego.