Na boiskach piłkarskich zdarza się różnego rodzaju incydenty. Często widzimy sytuacje, które wywołują uśmiech – jak na przykład rozrzucony węgiel na stadionie w Białymstoku, ale zdarzają się również te groźniejsze, jak odnalezione szklane butelki czy odpalone race. Podczas spotkania Piast – Raków, które miało miejsce w Gliwicach, miało miejsce zdarzenie zdecydowanie mniej groźne, aczkolwiek niezwykle nietypowe. W przerwie meczu na murawie znaleziono bowiem… telefon komórkowy, który natrafił pod nogi sędziego Tomasza Musiała gdy ten rozpoczynał drugą połowę.
Po powrocie zawodników na boisko z szatni i wznowieniu gry, krakowski sędzia niespodziewanie przerwał mecz. Zauważył bowiem leżący na środku boiska smartfon. Natychmiast przekazał go jednemu z chłopców pomagających podawać piłki, który został na to wpuszczony przez sędziego technicznego.
Wprawdzie mogło wydawać się, że zgubione urządzenie należało do któregoś z rozgrzewających się w przerwie piłkarzy, ani też do dziennikarzy Canal+ Sport prowadzących rozmowy z bohaterami spotkania. Czyżby więc należało do kogoś innego?
Podczas transmisji swój pogląd na tę sytuację wyraził komentator Marcin Rosłoń. Skłaniał się ku przypuszczeniu, że telefon mógł należeć do jednego z chłopców od podawania piłek. Ta teoria potwierdziła się później – sędzia techniczny meczu, Patryk Świerczek, potwierdził tę wersję wydarzeń.
Incydent ten skomentował sędzia Musiał szerokim uśmiechem. Spotkanie przy Okrzei oglądało łącznie 5455 widzów, w tym spora grupa kibiców z Częstochowy. Fani Rakowa tłumnie przybyli na sektor dla gości.